Wczoraj IPN utrwalił na taśmie filmowej wspomnienia Pani Stanisławy Włodarskiej (po mężu Piotrowskiej). Pani Stanisława jako 16 letnia dziewczyna wysiedlona została wraz z rodziną z Sochocina (w nocy z 5 na 6 marca 1941 r.) i przewieziona do Fortu III w Pomiechówku (o wysiedleniu Sochocina i okolic pisaliśmy już kilka razy w Aktualnościach na stronie www Fundacji). Po kilku dniach Niemcy wywieźli wielu wysiedleńców do obozu w Działdowie (AEL Soldau). Z Działdowa większość mężczyzn wysłana została na roboty a Panią Piotrowską z matką, babcią i czwórką rodzeństwa Niemcy przywieźli z powrotem do Pomiechówka. Wkrótce wraz z koleżanką - Wacławą Gerkowską postanowiły uciec. Udało im się to cudem, nocą, przez zalaną wodą fosę Fortu. Przedostały się do Stanisławowa, gdzie przenocowały w przypadkowej stodole na strychu. Rano zobaczyły, że na podwórzu stoi wóz z żywnością przeznaczoną dla więźniów Fortu. Jedzenie przywiózł Pan Jabłoński z Sochocina. Pani Stanisława znała Pana Jabłońskiego a było z nim kilka kobiet, postanowiła więc (choć wydaje się to nieprawdopodobne) udać się z nimi do Fortu, aby zobaczyć rodzinę i pokazać im, że żyje. Owinęła głowę chustką, aby Niemcy jej nie poznali i poszła. Matka ją od razu rozpoznała i kazała natychmiast uciekać, bo Niemcy już zauważyli jej nieobecność. Ona jednak wykazała się zimną krwią (choć to chyba za słabe określenie) i poczekała aż rozładują wóz, po czym wyszła z Fortu razem z innymi kobietami, z którymi wozem przyjechała. Wiedziała, że jeśli spanikuje – przypłaci to życiem. Wozem z Panem Jabłońskim wróciła do Sochocina, gdzie zastała opieczętowane drzwi swojego domu. O dalszych losach Pani Stanisławy można przeczytać we wspomnieniach zapisanych w Pracowni Dokumentacji Dziejów Miasta Płońska (dostępne również w internecie; zdjęcie Pani Stanisławy powyżej pochodzi z tego źródła). Serdecznie polecamy. Pani Stanisława uciekała Niemcom więcej niż jeden raz… Dziś, choć szczegóły zatarły się w pamięci Pani Stanisławy, pozostała pogoda ducha i zarażający innych optymizm.